Kilka miesięcy uczestnictwa w życiu Lankijczyków to lekcja cierpliwości, borykania się z problemami codzienności, ale też zmiana sposobu myślenia.
Czy naprawdę wszystko, co gromadzimy wokół siebie, jest niezbędne do życia? Więcej, więcej i więcej. Na Sri Lance można się przekonać, że zadowolenie z życia może być odwrotnie proporcjonalne do stanu posiadania. Na zieloną wyspę autorka wybrała się gnana ciekawością odkrywcy nieznanego lądu. Brak przewodników i literatury podróżniczej o Sri Lance tylko tę ciekawość wzmagał.
Nie wiedziała, że na każdym rogu spotka umundurowane patrole z gotową do wystrzału bronią, że nie może obejrzeć lotniska bez wykupionego biletu lotniczego, ani też bezkarnie fotografować wszystkiego, co wydało jej się godne uwagi.
Nie miała też pojęcia, że znajdzie nowych przyjaciół i że Beret i Moher to lankijskie zwierzęta, które rozumieją, gdy się do nich mówi po polsku. Pojechała do kraju ogarniętego wieloletnią wojną, opuściła Sri Lankę gotową na przyjęcie zmian, ciekawą świata i jego niedostępnych dotąd zdobyczy.
To nie były wakacje all inclusive. To coś więcej.